Jest duży, szary, z czubem i ogromnym dziobem. Takie niezwykłe zjawisko pokazało się w ostatnich dniach w wilanowskich ogrodach. W strugach porannego deszczu na jeziorze pływał spokojnie najprawdziwszy pelikan. Gdyby nie krótkie nogi i wór pod dziobem, przypominałby czaplę. Gdyby też dla niepoznaki umiejętnie odwracał głowę, można byłoby go pomylić z młodym łabędziem. Ten pelikan jednak wcale nie próbuje się pod nikogo podszyć ani ukryć, w pełnej krasie pływa po Jeziorze Wilanowskim i bez skrępowania łapie ryby.
Obecność pelikana wywołała niemałe poruszenie. Choć w przypałacowym parku pokazywały się już wcześniej różne egzotyczne gatunki: aleksandretta obrożna, gęś tybetańska, cudokaczka, to jednak pelikan wzbudził chyba największą sensację. Warto wspomnieć, że w Polsce od czasu do czasu można zaobserwować pelikany, i to należące do różnych gatunków. Najczęściej usłyszeć można o pelikanie kędzierzawym lub pelikanie różowym. W związku z tym, że ich upierzenie potrafi być bardzo zróżnicowane, warto spojrzeć napotkanemu pelikanowi w oczy. Pelikan kędzierzawy oczy ma jasne, a pelikan różowy ciemne, wyraźnie odcinające się od otaczającej je różowej skóry. Ten osobnik jednak ma oczy ciemne, na ciemnym tle z jaskrawo pomarańczową plamą na górnych powiekach. Gatunek ten to pelikan mały, który zamieszkuje przede wszystkim Afrykę, jak również zachodnie wybrzeże Półwyspu Arabskiego. Skąd przybył do Wilanowa – pozostanie pewnie jego tajemnicą, którą trudno będzie odkryć, nawet patrząc głęboko w pelikanie oczy.