Najniżej, najgłębiej, w cieniu górujących nad nim drzew, wczesną wiosną zieleni się parkowe runo. Każdego dnia jest inne. Kolejne siewki wzrastają, rozwijają liście, pąki, zakwitają, przekwitają, owocują, zasychają. Zimą pokrywa je śnieg, na którym tropy pozostawiają różne zwierzęta. Pełne patyczków, nasion, łupin, starych liści, sześcio-, ośmio- i więcejnożnych stworzeń, a także tych pełzających, jednonożnych i tych beznożnych, których gołym okiem nie widać, a wiodą swoje pasjonujące życie na butwiejących liściach, w ściółce, w załomkach kory. Jak spojrzeć z góry, istna plątanina. Jak spojrzeć z boku, pod słońce – zielony gaj. Gdy przyjrzeć się uważnie, odróżnić można jego poszczególne składowe. Runo – fascynujący mikrokosmos. Jak wiele czasu spędzić można, wpatrując się w metr kwadratowy dna parku, by odkryć jego bogactwo?
Plątanina gałązek, butwiejących liści, wschodzących geofitów.