Choć to listopad bardziej kojarzy się nam z opadami, słotą, wilgocią, to tegoroczny październik z rzadka pozwalał cieszyć się złotą polską jesienią. Mokro, chłodno, wietrznie. Nie wszystkim jednak doskwiera ten stan rzeczy. Wilgotna aura zdaje się dodawać animuszu grzybom, które tu i ówdzie zobaczyć można na parkowych trawnikach. Szczególne zainteresowanie wzbudzają mylone z czubajką kanią czernidłaki kołapkowate. W przeciwieństwie do kani ich kapelusze nie staną się jednak eleganckimi, rozłożystymi parasolami. Młody owocnik czernidłaka kołpakowatego jest cylindryczny, biały. W miarę dojrzewania trzonek grzyba rośnie, a kapelusz przybiera kształt dzwonu. Owocniki czernidłaka kołpakowatego mają zdolność autorozkładu zwanego autolizą. W procesie tym dochodzi do rozkładu kapelusza, który może nawet całkowicie się rozpłynąć. Nazwa „czernidłak” nie dziwi, gdy przypatrzymy się kapeluszowi w trakcie rozkładu. Cóż, jesień to nie tylko królewskie barwy złota i purpury.