Wilanowski Klub Przyrodniczy – spotkanie czwarte

21 lipca spotkaliśmy się ponownie, by poznawać przyrodę ogrodów wilanowskich. Tym razem tematy obserwacji związane były z drzewami: drzewa same w sobie, czyli rozpoznawanie krajowych i egzotycznych gatunków, owady żerujące na drzewach oraz roztocze żyjące na liściach i gałązkach parkowych drzew.

Poniżej przedstawiam wyniki obserwacji oraz, tradycyjnie, fotorelację ze spotkania.

 

 Przygotowania do wyjścia w teren.

Drzewa i krzewy:

W czasie obserwacji oznaczono 20 gatunków drzew i krzewów. Dla wybranych osobników wykonano pomiar pierśnicy, czyli zmierzono obwód drzewa na wysokości 130 cm. Nazwa pierśnica wzięła się stąd, iż zakłada się, że „standardowa klatka piersiowa” znajduje się na wysokości 130cm, a na wysokości klatki piersiowej właśnie najwygodniej mierzy się obwód drzewa. Najgrubszą pierśnicę stwierdzono u topoli czarnej – wynosiła ona 510 cm. Stwierdzono cztery gatunki iglaste i 16 gatunków liściastych. Stwierdzone gatunki z liściastych to: klon pospolity, robinia pseudoakacja, wierzba (zinwentaryzowano osobnika o pierśnicy 472 cm), lilak, topola czarna (510 cm), topola biała, platan, jarząb pospolity, brzoza brodawkowata, jesion wyniosły (250 cm), lipa szerokolistna, miłorząb dwuklapowy (217 cm), glediczja trójcieniowa (474 cm), grab, kasztanowiec, surmia; z iglastych: świerk pospolity (65 cm), modrzew europejski, sosna czarna, cis pospolity. Są to oczywiście tylko niektóre gatunki spotykane w naszych ogrodach, ale już po tej krótkiej inwentaryzacji widać, jak duże jest bogactwo gatunkowe drzew i krzewów w wilanowskim parku.

 

Przygotowanie teoretyczne do wyjścia w teren.

 

Miłorząb to gatunek, który łatwo rozpoznać po liściach i pokroju.

 

 Po rozpoznaniu gatunku można zmierzyć jego pierśnicę. W tym wypadku – 217cm.

Owady żerujące na drzewach

Ta część prac miała na celu znalezienie tak zwanych „szkodników”. Piszę to określenie w cudzysłowie, jako że przyroda nie zna szkodników. Owady żerujące na drzewach są chociażby pokarmem ptaków, a kto z nas nie lubi ptaków? To tylko człowiek stwierdza: to jest pożyteczne, a to niepotrzebne, w naturze jednak wszystko ma swoją rolę do spełnienia. W czasie spotkania na 13 punktach obserwacyjnych stwierdzono występowanie między innymi: kowali bezskrzydłych, szrotówków kasztanowcowiaczków, odorków zieleniaków, mszyc zielonych, jesionowców pstrych oraz ogłodków wiązowców.

 

W poszukiwaniu owadów „szkodników drzew”.

Roztocze

W celu rozpoznania tej grupy zbierano gałązki drzew egzotycznych i rodzimych dla fauny polskiej, a następnie próby przeglądano pod mikroskopem stereoskopowym w poszukiwaniu przedstawicieli Phytoseiidae lub Tetranychidae. Było to już nasze drugie spotkanie z tą grupą organizmów. Zebrane gatunki roślin to: kasztanowiec zwyczajny (Aesculus hippocastanum) 1 duży liść złożony, dąb bezszypułkowy (Quercus petraea) gałązka 15 cm, lipa wielkolistna (Tilia platyphyllos) gałązka 15 cm. Na liściach kasztanowca odnotowano obecność: dobroczynka Euseius finlandicus (Oud.) 8 samic, 2 samców i najprawdopodobniej 2 larw (larwy trudno oznaczyć do gatunku nawet przy użyciu profesjonalnego sprzętu, gdyż mają inaczej zbudowane ciało niż osobniki dorosłe, larw się zazwyczaj nie oznacza). Na liściach lipy zaobserwowano 2 osobniki E. finlandicus (samice). Liście dębów zaatakowane były przez mączniaka (grzyb) i obfitowały w przędziorki.

Podczas spaceru zaobserwowano liście zaatakowane przez szpeciele (objawami są pilśnie i galasy). Boskiety, formowane z wiązów pokryte były galasami, które odpowiadają galasom Aculus ulmicola (Nal.) Na lipach zaobserwowano jaskrawoczerwone, stożkowate galasy, które powstały najprawdopodobniej na skutek działalności szpeciela Eriophyes tiliae (Pgst). Polska nazwa brzmi różkowiec lipowy. Różkowiec nie był jedynym szpecielem, który zamieszkiwał lipy. Brzegi liści były też powyginane w charakterystyczny dla szpecili sposób – pilśnie (gatunek nieoznaczony). Pilśnie występowały na olszy czarnej (Alnus glutinosa). Jest to najprawdopodobniej pilśniowiec olchowy (Aceria brevitarsus  (Cotte)).

 

 W cieniu starego dębu – zbiór materiału.

Wspólne oznaczanie roztoczy.

Dobroczynek kryjący się w kącie nerwów głównych liści kasztanowca (fot. Piotr Zwierzchowski).

 Przędziorek i dwa błyszczące jaja na liściach dębu (fot. Piotr Zwierzchowski).

Bardzo dziękuję uczestnikom naszego czwartego spotkania. Gościom, którzy jak zawsze aktywnie włączyli się w prace Klubu oraz prowadzącym inwentaryzacje i przygotowującym opracowania prezentowanych powyżej wyników: Katarzynie Dytrych za inwentaryzację drzew, Sebastianowi Tylkowskiemu za obserwacje dotyczące owadów i Piotrowi Zwierzchowskiemu za opracowanie roztoczy. Izabeli Kacprzyk dziękuję za pomoc logistyczną przy organizowaniu spotkania.

Rzecz o wychowywaniu piskląt i podlotów

Może czytali już Państwo na muzealno-wilanowskim Facebooku historię kaczuszki Marysi.

Jeśli nie, pozwolę sobie przytoczyć opublikowanego tam newsa:

„Nasze wspaniałe wilanowskie księgowe uratowały spod ostrzy kosiarki taką puchatą kaczą młodzież. Kaczuszka trafiła do przyrodników w Dziale Edukacji, którzy się nią fachowo zajęli i nadali jej wdzięczne imię Marysia. Postanowili też poszukać dla Marysi nowego domu – w naszym wilanowskim parku znaleźli dorosłą kaczkę, zażywającą spaceru ze swoim potomstwem. Na jej widok Marysia zaczęła piszczeć, a pani kaczka, słysząc to – podeszła do naszych przyrodników. Marysia została wypuszczona i po zaakceptowaniu przez nową mamę dzielnie za nią poczłapała.”

A poniżej właśnie Marysia, jeszcze w Dziale Edukacji uwieczniona przez Piotra Górajca.

A tu już mama kaczka i kacze młode kilka dni później w wilanowskich ogrodach. Może to Marysia, kto wie, kaczątka są do siebie bardzo podobne.

Kilka słów komentarza do wspomnianej historii. Po pierwsze, skąd mała kaczuszka wzięła się na trawniku, z dala od jeziora? Jest to dość naturalne dla kaczek. Kacze rodziny swoje lęgi odbywają często w dziuplach. W ogrodach wilanowskich nie brakuje starych dziuplastych drzew, więc i kaczki mają się u nas bardzo dobrze. Nie zawsze jednak drzewa te znajdują się nad jeziorem i po wykluciu i opuszczeniu dziupli młode kaczki muszą się udać za mamą do zbiornika. Jest to rzeczywiście z początku ptasi drobiazg, jako że kaczki są zagniazdownikami, to znaczy młode nie wychowują się w gnieździe, tylko opuszczają je, by pod troskliwym okiem dorosłej kaczki poznawać świat. Na takie młode czeka oczywiście wiele niebezpieczeństw, jak choćby wspomniana kosiarka, jednak z wyłączeniem sytuacji ekstremalnych, jak ta opisywana powyżej, najlepiej takiej kaczej rodzinie nie przeszkadzać i pozwolić matce zaprowadzić młode nad zbiornik. Tyczy się to też wielu innych ptaków, które teraz opuszczają swoje gniazda, również tych z grupy gniazdowników, czyli spędzających początki swojego życia właśnie w rodzinnym gnieździe, gdzie rodzice donoszą im pokarm. Przychodzi taki moment, kiedy i te ptaki muszą opuścić miejsce wyklucia i zacząć uczyć się latać. Pierwsza próba nie zawsze jest udana i podlot ląduje na ziemi. Wygląda wtedy dość pokracznie z przykrótkim ogonkiem i żółtymi zajadami w kątach dzioba. Pamiętajmy jednak, iż zazwyczaj jest on pod troskliwą opieką rodziców i nasza ingerencja jest zupełnie niepotrzebna, a często niewskazana.

Jeszcze dwie sprawy chciałam poruszyć w związku z ptasimi pisklętami. Marysia przyłączyła się do kaczej rodziny, czy była to jednak jej rodzina? Trudno powiedzieć. Ciekawym zjawiskiem u kaczek jest to, że chętnie adoptują młode, jeśli więc widzimy zagubione kaczątko na stawie, gdzie pływają inne kacze rodziny, nie trzeba się martwić o jego los, z pewnością któraś kacza mama chętnie je przygarnie. Na koniec jeszcze jedna kwestia w związku z ptasią dietą. Na wilanowskich wodach można spotkać łabędzią rodzinę – parę i sześć młodych. Chętnie podpływają do brzegu przyzwyczajone do karmienia. Abstrahując od faktu, że chleb szkodzi ptakom, że karmienie nim jest niezgodne z regulaminem parku, przyzwyczajanie młodych ptaków do łatwego, pochodzącego od człowieka źródła pokarmu oducza je naturalnych zachowań, bez których trudno będzie im sobie poradzić w naturalnym środowisku. Pamiętajmy o tym i zadbajmy o dobry start naszego ptasiego przychówku.

Łabędzia rodzina dopraszająca się o pokarm, nie dajmy się przekonać, to jest czas, gdy dorosłe ptaki powinny dawać przykład swoim dzieciom, jak szukać naturalnego pokarmu.